poniedziałek, 24 października 2011

You gotta fight

Zastanawiam się. Czemu ludzie się tak łatwo poddają? Czemu pozwalają, żeby strach przed porażką okazał się silniejszy niż chęć spróbowania, zawalczenia o coś?

Życie nie polega na staniu i rozglądaniu się dookoła. Życie nie polega też na czekaniu, aż rzeczy same zaczną się dziać. Życie polega na tym, żeby próbować, korzystać z tego, co nam daje i nie bać się. Jaka logika jest w zrezygnowaniu z czegoś tylko dlatego, żeby uniknąć ewentualnej porażki? Poddajesz wszystkie przeżycia, wspomnienia, wrażenia, dobry humor, satysfakcje i to wszystko, co może nadarzyć się po drodze tylko dlatego, żeby czasem się nie rozczarować. A czy nie wychodzi na jedno? Że brak tego wszystkiego przynosi jeszcze większy zawód?

Ty. Dlaczego boisz się spróbować? A Ty? Dlaczego nie zaryzykujesz?

Po co tracić czas? Życie nam ucieka przez palce. Mówimy sobie "ja mam czas", ale to nieprawda. Tak nam się tylko wydaje. Marnujemy okazje, szanse, szczęście nam ucieka. Czasem musimy po prostu podkręcić obroty i wejść w pogoń za tym, czego pragniemy, na co mamy ochotę i nie oglądać się za siebie. Potem budzimy się przed trzydziestką/po czterdziestce/na starość*, sami, niezadowoleni, bez perspektyw ani nawet wspomnień czy doświadczeń. Tak właśnie chcesz skończyć?
Dlaczego ludzie tak rzadko zdobywają się na to, żeby zawalczyć o swoje szczęście?

A co Ciebie ostatnio wkurzyło w otaczającym świecie?

X.

* - niepotrzebne skreślić

10 komentarzy:

  1. wkurzył mnie dzisiejszy wieczór, nieporozumienie w wyniku którego wyszłam na kretynkę.

    Czasami ludzie wiedzą kiedy się wycofać i to nie jest "poddanie się". Jeżeli mogę ryzykować i stracić wszystko lub poświęcić swoje "marzenie" i nie stracić przynajmniej połowy z tego co jest, to co jest lepsze? - ryzyko? czy na pewno?

    Cieszę się, że wreszcie coś napisałeś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz tak proste i z pozoru banalne rzeczy, a jednak musiałam to przeczytać, by zdać sobie sprawę, co powinnam zrobić. W połączeniu z muzyką te słowa naprawdę dają do myślenia. Idealnie wpasowały się w mój obecny stan.

    OdpowiedzUsuń
  3. "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym"...

    Ryzykujemy, walczymy o swoje szczęście, staramy się, żyjemy nadzieją, robimy co w naszej mocy, by dogonić marzenia...do czasu aż nie ogarnie nas przekonanie, że zaczynamy spadać, a upadek mocno zaboli.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czasami walczą, a gdy wracają z tej walki na tarczy raz czy drugi, przychodzi im na myśl, że nie było warto. Gdyby nie walczyli w ogóle efekt byłby ten sam. Pomijając odniesione niepotrzebnie rany...

    Może trochę jest tak, że codzienne obowiązki, ta szarość dnia, tłamszą nasze dążenie do szczęścia, do osiągnięcia czegoś więcej? Niektórzy spędzają życie najpierw ucząc się, później pracując. I czasami przychodzi im do głowy (albo nie) taka refleksja: co ja zrobiłem ze swoim życiem? Z ostatnim rokiem czy dekadą? Gdzie byłem, co widziałem, czego doświadczyłem? Czujemy się wtedy ubożsi od innych. Czy jednak mając tę wiedzę potrafimy coś zmienić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobny temat mi się dzisiaj nasunął w nowej notce. Poddać się jest prosto, ale żeby zawalczyć to trzeba mieć odwagę. Masz rację, że walczyć trzeba, inaczej będziemy żałować i płakać, że nasze życie żyło własnym życiem, bez nas samych.

    OdpowiedzUsuń
  6. no dobrze, a mi się dzisiaj nasunęła inna refleksja. Co z tymi, którzy zaryzykowali, ale nic im to nie dało? Albo przyniosło same straty, a sam fakt ryzyka nie przyniósł pociechy (w zasadzie nie przyniósł nic)?

    OdpowiedzUsuń
  7. potrzebuję rozmów z Tobą, w przeciwieństwie do Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  8. 'Nic nie dało'? Skąd ta pewność?

    OdpowiedzUsuń
  9. bo gdyby dało, to byłoby inaczej ;) I byłoby to namacalne. A namacalne jest to, że nie dało nic, dało niepowodzenie, straty.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kwestia postrzegania. Dla Ciebie straty, dla mnie - ulga, rzecz, o której musiałem się przekonać i cenne doświadczenie.

    OdpowiedzUsuń